W sprawie nielegalnego składowania odpadów tekstylnych w Kamieńcu (gmina Cewice) lista podejrzanych wciąż się wydłuża. Prokuratura Okręgowa w Słupsku postawiła zarzuty już pięciu osobom. Pod koniec ubiegłego roku oskarżenia usłyszał 44-letni Dariusz Z. z Wielkopolski, a niedawno prokuratura przedstawiła podobne zarzuty czterem kolejnym osobom: Magdalenie Z. (42 lata), Iwonie B. (52 lata), Jerzemu B. (61 lat) oraz Annie K. (34 lata) – mieszkańcom województwa pomorskiego.
Wszyscy podejrzani zostali oskarżeni o nielegalne składowanie palnych odpadów tekstylnych, które stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia, życia i środowiska. Prokuratura zarzuca im także sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa pożarowego. Składowisko w Kamieńcu płonęło już kilkadziesiąt razy, a biegli ustalili, że część pożarów była wynikiem podpaleń. – Zarzuty są szerokie i dotyczą zarówno nielegalnego gromadzenia odpadów, jak i sprowadzenia niebezpieczeństwa związanego z pożarami – wyjaśnia prokurator Krzysztof Młynarczyk z Słupska.
Pomimo działań prokuratury, problem nielegalnego składowiska nadal pozostaje nierozwiązany. Koszt jego usunięcia szacuje się na 44 miliony złotych. Samorząd gminy Cewice stara się pozyskać środki z programu „Usuwanie porzuconych odpadów” uruchomionego przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Niestety, jak podkreśla wójt gminy, Jerzy Bańka, tekstylia w Kamieńcu nie kwalifikują się do tego programu, ponieważ mają właściciela. Wójt wyraża również obawy związane z ograniczonym budżetem programu, który wynosi zaledwie 200 milionów złotych na całą Polskę.
Mieszkańcy Kamieńca są coraz bardziej zaniepokojeni sytuacją. Składowisko odpadów zagraża nie tylko zdrowiu, ale również otaczającemu lasowi. Mokre tekstylia gniją, a unoszący się fetor uniemożliwia normalne funkcjonowanie. – Rano i wieczorem nie można otworzyć okna z powodu smrodu. Pożary to nasza największa obawa – mówi Angelika Treder, mieszkanka Kamieńca.
Firma odpowiedzialna za składowisko tłumaczyła, że odpady miały być przerabiane na tekstylny brykiet opałowy, ale biznes „nie wypalił”. Teraz gmina musi zająć się usunięciem odpadów na własny koszt, co może potrwać nawet dwa lata. Szansa na odzyskanie pieniędzy od firmy jest niewielka, gdyż jej kapitał zakładowy wynosi jedynie 50 tys. zł.
Za udział w nielegalnym składowaniu odpadów podejrzanym grozi do 10 lat więzienia.